z perspektywy Niall'a
Stanąłem przed wejściem do dość dużego budynku, nad którymi drzwiami widniał napis "Your Little House". Przełknąłem głośno ślinę, po czym zrobiłem mały krok w jego stronę, a po nim kolejne, już bardziej zdecydowane i większe. Popchnąłem drewniany prostokąt, chwilę później znajdując się na długim korytarzu. Idąc przez niego kilkakrotnie mijałem się z około sześcioletnimi dziećmi, które ganiały się, śmiejąc się wesoło do siebie. Na końcu długiego pomieszczenia odnalazłem niską kobietę około sześćdziesiątki z krótkimi farbowanymi czerwonymi włosami.
– Dzień dobry – przywitałem się tym samym zwracając na siebie uwagę. – Czy mam przyjemność z panią Mirandą Murphy?
– Tak – przytaknęła, obdarowując mnie lekkim uśmiechem. – W czym mogę pomóc?
– Wolałbym porozmawiać z panią na prywatności. To dla mnie bardzo ważne – odparłem, nerwowo drapiąc się w tył głowy.
– Dobrze. W takim razie zapraszam za mną – zgodziła się, skinając niepewnie głową, po czym gestem ręki pokazała bym udał się za nią.
Doszliśmy do końca korytarza, a następnie skierowaliśmy się po schodach na górę. Cały czas spoglądałem na ściany, na których wisiały różne obrazy, obrazki i zdjęcia prawdopodobnie przedstawiające mieszkańców domu dziecka. Po raz kolejny obok nas przebiegło kilka chłopców, a zaraz po nich kilka dziewczynek. To niesamowite, że dzieci, które tu mieszkają potrafią czerpać aż taką radość z życia. Nie wiem, czy ja byłbym w stanie tak beztrosko żyć.
Stanąłem przed wejściem do dość dużego budynku, nad którymi drzwiami widniał napis "Your Little House". Przełknąłem głośno ślinę, po czym zrobiłem mały krok w jego stronę, a po nim kolejne, już bardziej zdecydowane i większe. Popchnąłem drewniany prostokąt, chwilę później znajdując się na długim korytarzu. Idąc przez niego kilkakrotnie mijałem się z około sześcioletnimi dziećmi, które ganiały się, śmiejąc się wesoło do siebie. Na końcu długiego pomieszczenia odnalazłem niską kobietę około sześćdziesiątki z krótkimi farbowanymi czerwonymi włosami.
– Dzień dobry – przywitałem się tym samym zwracając na siebie uwagę. – Czy mam przyjemność z panią Mirandą Murphy?
– Tak – przytaknęła, obdarowując mnie lekkim uśmiechem. – W czym mogę pomóc?
– Wolałbym porozmawiać z panią na prywatności. To dla mnie bardzo ważne – odparłem, nerwowo drapiąc się w tył głowy.
– Dobrze. W takim razie zapraszam za mną – zgodziła się, skinając niepewnie głową, po czym gestem ręki pokazała bym udał się za nią.
Doszliśmy do końca korytarza, a następnie skierowaliśmy się po schodach na górę. Cały czas spoglądałem na ściany, na których wisiały różne obrazy, obrazki i zdjęcia prawdopodobnie przedstawiające mieszkańców domu dziecka. Po raz kolejny obok nas przebiegło kilka chłopców, a zaraz po nich kilka dziewczynek. To niesamowite, że dzieci, które tu mieszkają potrafią czerpać aż taką radość z życia. Nie wiem, czy ja byłbym w stanie tak beztrosko żyć.
Moje przemyślenia przerwała mi pani Murphy, która zatrzymała się, otwierając jedne z drzwi znajdujących się na drugim piętrze budynku. Kobieta weszła do środka, a ja zaraz za nią, zamykając za sobą drzwi. Zasiadłem na krześle przy biurku na przeciwko czerwonowłosej, która oparła się łokciami o drewnianą powierzchnię, obdarowując mnie badawczym spojrzeniem. Bez słowa wyciągnąłem z kieszeni mojej kurtki zdjęcie wraz z listem, kładąc je na blacie. Kobieta popatrzyła na mnie pytająco.
– Proszę, niech pani to przeczyta – zachęciłem ją, a czerwonowłosa po skinieniu głową wzięła do ręki kartkę zatapiając się w zamieszczonym na niej tekście.
Synku,
jeśli czytasz ten list to znaczy, że za życia nie zdążyłam Ci wszystkiego powiedzieć. Pamiętasz jak opowiadałam Tobie o tym jak wyjechałam razem z tatą z Irlandii do Nowego Jorku do pracy, a Ty mieszkałeś razem z babcią i dziadkiem? Miałeś wtedy zaledwie rok, a ja musiałam Cię zostawić, by poprawić sytuację finansową w naszej rodzinie. Nie było to dla mnie łatwe. Tęsknota za domem niszczyła mnie od środka. Po dwóch miesiącach zaszłam w niechcianą ciążę z twoim ojcem. Dlatego też nasz pobyt w Ameryce przedłużył się o rok. Urodziłam przesłodką córeczkę, a Twoją o dwa lata młodszą siostrę. Nazwaliśmy ją Maggie. Maggie Horan. Niestety nie stać nas było na utrzymanie kolejnej pociechy. Dlatego, gdy miała kilka tygodni oddaliśmy ją do nowojorskiego domu dziecka. Nie chcieliśmy tego. Na prawdę.. Ale warunki życiowe nie pozostawiały nam wyboru.
Przepraszam, że dowiadujesz się o tym w ten sposób, ale nie mieliśmy z tatą odwagi Tobie powiedzieć prawdy. Tym bardziej, że często powtarzałeś, że chciałbyś mieć młodszą siostrę, którą byś się opiekował i chronił. Teraz już wiesz, że ją masz. W kopercie znajduje się zdjęcie małej Maggie, a na jej odwrocie potrzebne dane, gdybyś chciał ją odnaleźć.
Przepraszam jeszcze raz. Wiem, że postąpiliśmy źle nie mówiąc Ci o tym wcześniej, ale mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz..
Treść tego listu znałem dosłownie na pamięć. Analizowałem go tak wiele razy... To dla Maggie wyjechałem z Londynu po ukończeniu liceum, by tylko ją odnaleźć. Po roku czasu zacząłem już tracić nadzieję, aż w końcu kilka dni temu ją spotkałem. To znaczy mam nadzieję, że to ona...
Spojrzałem na panią Mirandę, która z rozszerzonymi oczyma czytała tekst. Gdy go skończyła, bez słowa wzięła do ręki zdjęcie, a gdy ujrzała co na nim jest uśmiechnęła się lekko, kilka sekund później
przenosząc wzrok na mnie. Już chciała coś powiedzieć, ale z kieszeni wyciągnąłem kolejną fotografię, która przedstawiała grupę Maggie z Broadway Dance Center. Skąd ją miałem? Oczywiście od Zayn'a. Położyłem zdjęcie na blacie przysuwając go w stronę stronę kobiety.
– Czy to ona? – spytałem, wskazując na szeroko uśmiechniętą blondynkę ze zdjęcia. Czerwonowłosa rzuciła na nią spojrzeniem, kiwając głową z niedowierzaniem.
– Niesamowite – wydusiła, uważnie mi się przyglądając. – Nigdy nie sądziłam, ze Meg odnajdzie kogoś z rodziny.
– A ja traciłem nadzieję, że uda mi się ją kiedykolwiek poznać – odparłem, wzdychając głośno. – Gdy ją pierwszy raz spotkałem wydała się dziwnie znajoma. Coś we mnie drgnęło, ale wolałem się upewnić. Kiedy mi się przedstawiła zatkało mnie. Nie mogłem w to uwierzyć.
– Teraz już masz stuprocentowe potwierdzenie, że odnalazłeś młodszą siostrę – wtrąciła, a ja uśmiechnąłem się na znak zgody. – Wiesz już, jak to jej powiedzieć?
– Nie, ale postaram się coś wymyślić.
– Nie pozostało mi nic innego, tylko życzyć tobie powodzenia...
– Niall – przedstawiłem się.
– W takim razie powodzenia, Niall – powiedziała, uśmiechając się ciepło w moją stronę.
– Dziękuję – odparłem, wstając z krzesła. – Mogę panią o coś prosić? Chciałbym, żeby moja wizyta tutaj została między nami – wyjaśniłem, a kobieta potrząsnęła kilkakrotnie głową w górę i w dół. – Dziękuję, do widzenia – pożegnałem się, opuszczając pomieszczenie.
Westchnąłem głośno schodząc po schodach, nie powstrzymując uśmiechu, który wtargnął na moją twarz. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Dla mnie ta cała sytuacja wygląda jak fabuła hollywoodzkiego filmu i w dodatku to ja gram w nim główną rolę. Jednak to nie jest obecnie najważniejsze. Teraz muszę wymyślić sposób, jak powiedzieć o tym Maggie. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie wiem, jak przyjmie informacje o tym, że jestem jej bratem. Czy mi uwierzy? Ucieszy się? A może będzie wściekła?...
Opuściłem budynek domu dziecka, kierując się do auta stojącego przy krawężniku. Nacisnąłem klamkę, siadając na miejscu kierowcy. Wciągnąłem, a po chwili wypuściłem powietrze, opierając czoło o kierownicę. Czułem, że jestem bacznie obserwowany przez dwójkę moich przyjaciół, którzy uparli się ze mną pojechać. Nie odzywali się. Wytrwale czekali aż sam zdecyduję się na rozmowę.
– Odnalazłem siostrę – mruknąłem, nie podnosząc głowy z "oparcia".
– Czy to Maggie? – rozpoznałem zachrypnięty głos Harry'ego. W odpowiedzi usłyszeli coś w stylu niewyraźnego "mhm". – Nie cieszysz się? – spytał zdziwiony, po chwili ciszy. Mógłbym przysiąc, że ta dwójka wymieniła ze sobą zmieszane spojrzenia.
– Po prostu nie mogę w to uwierzyć – powiedziałem, podnosząc głowę z kierownicy. – Jak ja jej to powiem? – pisnąłem, a samochodzie rozległy się zrezygnowane westchnięcia.
– Udało ci się odnaleźć siostrę, a ty zamiast się cieszyć martwisz się o to, jak jej to powiesz?! – oburzył się Louis. – Jesteś pojebany, Horan – stwierdził, kiwając z niedowierzaniem głową.
– Dzięki – mruknąłem, a po chwili wszyscy prychnęliśmy śmiechem. To jest właśnie najlepsze w posiadaniu przyjaciół. Nie ważne w jakiej sytuacji byśmy byli, zawsze znajdzie się ktoś kto rozładuje napięcie mówiąc coś głupiego lub kompletnie bez sensu. W dodatku Louis ma rację. Powinienem się cieszyć, że moje przypuszczenia okazały się słuszne. Nigdy bym nie pomyślał, że cierpliwość w końcu się opłaci... – Macie rację – przyznałem, gdy się uspokoiliśmy.
– Wiem – odparli jednogłośnie, na co znowu zachichotali pod nosem.
– Dobra, możecie już iść do studia, bo muszę już jechać po Maggie – oznajmiłem, a oni przytaknęli, otwierając drzwi samochodu. – Nie szalejcie tylko z tymi dziarami! – rzuciłem, nakładając ray bany na nos.
– Wytatuuję sobie twoją podobiznę na pośladku. Co ty na to? – mam nadzieję, że zażartował Harry.
– Świetnie! – zaśmiałem się, przekręcając kluczyk w stacyjce, a kiedy drzwi zostały zamknięte ruszyłem z miejsca w kierunku Broadway Dance Center.
Przez całą drogę zastanawiałem się, jak powiedzieć Meg o tym, że jest moją siostrą. Zdecydowanie będę musiał uważać na słowa, by nie palnąć czegoś głupiego. Boję się, że zapomnę o jakimś kluczowym fakcie i dziewczyna uzna mnie za nienormalnego, albo chorego psychicznie. Kurde. Dawno tak cholernie się nie przejmowałem. Ostatnim razem było tak przed maturą oraz przed przemową na pogrzebie mamy... Nienawidzę tego uczucia, to jest pewne.
Zajechałem pod budynek szkoły, akurat jak jego uczniowie wychodzili przez szklane drzwi. Wytężyłem wzrok szukając w grupce osób Maggie. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy napotkałem chudą blondynkę, która ze skupieniem szła się w kierunku mojego samochodu, kilka sekund później znajdując się obok mnie na miejscu pasażera.
– Niall, bardzo cię przepraszam, ale kompletnie zapomniałam, że mam dzisiaj zajęcia z dzieciakami – powiedziała na wejściu z wyraźną skruchą. – Możemy przełożyć nasze spotkanie? – spytała.
– Nic nie szkodzi. Zgadamy się innym razem – odparłem pośpiesznie, wymuszając uśmiech. – Mogę chociaż ciebie podwieźć? – spojrzałem na dziewczynę, która niepewnie skinęła głową.
Kiedy podała mi adres, odpaliłem silnik ruszając z miejsca. Zdziwiło mnie to, że podała namiary swojego miejsca zamieszkania. Jednak po chwili wyjaśniła mi, że sala na której odbywają się zajęcia, znajduje się w budynku obok wieżowca w którym mieszka. Muszę przyznać, że Maggie miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. To znaczy porównując moje wcześniejsze spotkania z nią, to dzisiaj niemal tryskała energią. Bum! Pierwsza wspólna cecha, którą udało mi się miedzy nami zauważyć. Co to takiego? Charakterystyczne marszczenie nosa podczas śmiechu. Miała tak nasza mama, ja i jak się teraz okazało Maggie. Niesamowite...
Chwila w towarzystwie siostry nie potrwała jednak długo, bo zajechaliśmy na parking przy granatowym budynku, w którym znajdowało się miejsce spotkań Maggie z dziećmi. Cokolwiek to znaczy.
– Czego właściwie uczysz na tych zajęciach? – spytałem, spoglądając na blondynkę.
– Tańczyć – wzruszyła ramionami. – Dzięki temu stać mnie na Broadway Dance Center – dodała, a ja odruchowo skinąłem głową. – Jeśli chcesz, to możesz pójść ze mną. Mam tam czajnik, więc dostaniesz swoją obiecaną herbatę – uśmiechnęła się złośliwie.
– Jasne. Czemu nie – zgodziłem się, na co Meg odpięła pasy i wyszła na zewnątrz. Poszedłem w jej ślady, a po zakluczeniu samochodu skierowałem się za dziewczyną do środka budynku.
Znaleźliśmy się w krótkim korytarzu, który prowadził do kolejnego pomieszczenia. Kilka sekund później okazało się, że była to dość duża sala baletowa o ciemnych, drewnianych podłogach, łososiowych ścianach, gdzie jedna z nich była pokryta ogromnych lustrem. Moją szczególną uwagę przyciągnęły duże głośniki wiszące w czterech rogach sali. Przy jednym kącie stał stolik z wieżą, ulotkami, dziennikiem, dwoma kubkami i... czajnikiem! Uśmiechnąłem się pod nosem, kiwając głową z niedowierzaniem. Szczerze mówiąc, to myślałem, że z tą herbatą to tylko żart.
Zauważyłem jak Maggie podchodzi do opisywanego wcześniej miejsca, nalewając do imbryku wody z butelki, po chwili włączając urządzenie.
– Zwykła, malinowa, czy melisa? – spytała, zerkając na mnie.
– Malinowa – odparłem bez zastanowienia. – Hej! Czy melisa nie jest przypadkiem na uspokojenie? – zaśmiałem się pod nosem.
– Pracuję z dziećmi, Niall – przewróciła teatralnie oczami. – One siłą rzeczy potrafią czasem zdenerwować człowieka – dodała, a ja uniosłem dłonie do góry w geście obronnym.
Chciałem coś powiedzieć, ale w tej samej chwili do pomieszczenia weszła grupka na moje oko jedenastolatków.
– Cześć Maggie – przywitali nierówno swoją nauczycielkę. – Kto to? – spytał jakiś chłopczyk wskazując na mnie palcem.
– Nie pokazuje się palcami, ciołku! – skarciła go stojąca obok niego dziewczynka, która delikatnie walnęła go wewnętrzną częścią dłoni w rękę.
– Cześć brzdące – zaśmiała się Meg. – To jest mój znajomy Niall. Jeśli nie macie nic przeciwko posiedzi dzisiaj u was na zajęciach – wytłumaczyła. Kiedy padło moje imię odruchowo pomachałem w ich stronę. Dzieciaki tylko uśmiechnęły się szeroko, po czym podeszły do ławki stojącej po przeciwnej stronie lustra, by odłożyć swoje plecaki i przygotować się do zajęć.
– Urocze – powiedziałem cicho do blondynki.
– Nie mów tego dla nich, bo się na ciebie obrażą – szepnęła, po czym wskazała ręką bym usiadł na krześle przy stoliku. – Dobra wariaty, chodźcie już! Mamy dużo roboty i musimy część z tego zrobić dzisiaj! – krzyknęła donośnie, podłączając telefon do sprzętu grającego. Po chwili z głośników zaczęły się ulatniać pierwsze dźwięki piosenki.
Popijając już dość zimną herbatę obserwowałem, jak Maggie uczy swoich podopiecznych nowej choreografii. Podziwiam ją za pomysłowość jaką dzisiaj się wykazuje. Od Zayn'a i Danielle wiem, że wymyślenie nowych kroków oraz ustawień zajmuje sporo czasu i nerwów. Tym czasem stojąca przede mną
pani Horan wygląda jakby przychodziło jej to z ogromną łatwością. Te wszystkie przejścia, zwolnione tępa... Niesamowite, że większość tego wszystkiego wymyślone jest na poczekaniu.
– Na dzisiaj to wszystko – oznajmiła głośno Maggie. – Proszę was poćwiczcie nowe kroki w domu, żeby na następne zajęcia tylko to powtórzyć i zacząć kolejną choreografię. Pamiętajcie, że zawody już za miesiąc! – dodała, na co grupka dzieciaków przytaknęła, po czym powolnym krokiem skierowali się do ławki.
Moja siostra za to w momencie znalazła się obok mnie, biorąc szklankę z zaparzoną dwie godziny temu herbatą, wypijając ją za jednym zamachem. Zaśmiałem się w głos, na ten widok przypominając sobie, że sam często mam taki zwyczaj.
– Mów co chcesz, ale schłodzona smakuje najlepiej – mruknęła, odstawiając kubek na stolik. – Zanudziłeś się co? – popatrzyła na mnie zmartwiona.
– Nie. Wręcz przeciwnie! – zaprzeczyłem, przez co zostałem obdarowany badawczym spojrzeniem.
– Nie wierzę ci – rzuciła.
– A to już twój problem, Maggie – odgryzłem się, wzruszając ramionami. Blondynka w odpowiedzi tylko przewróciła oczami, zarzucając na ramiona swoją bluzę oraz zgarniając z podłogi torbę, jednocześnie dając mi sygnał, że musimy się zbierać. Wstałem z krzesła, przeciągając się, a następnie gdy wszyscy podopieczni Maggie opuścili salę, sami udaliśmy się do wyjścia na zewnątrz. – Zaproponowałbym tobie podwózkę, ale nie wiem czy się opłaca – zażartowałem przerywając ciszę między nami.
– Możesz mi zafundować transport na trzecie piętro, bo winda się zepsuła – odparła, uśmiechając się szeroko. Nie spodziewała się jednak, że podejmę się wyznaczonego przez nią wyzwania, więc gdy przerzuciłem ją przez ramię, kierując się w stronę wieżowca, pisnęła zaskoczona. Nie zważając na jej zmieszanie tą sytuacją, twardo szedłem w stronę szklanych, dwustronnych drzwi budynku. – Co ty
do cholery wyprawiasz?! – spytała podniośle.
– Chciałaś podwózki na trzecie piętro? To teraz siedź cicho i podziwiaj widoki – nakazałem, ledwie powstrzymując śmiech. Ku mojemu zdziwieniu nie dostałem żadnej odpowiedzi. Poczułem tylko, jak
łokcie Maggie opierają się o moje plecy i mógłbym przysiąc, że w tym samym momencie przewróciła oczami.
Nim się obejrzałem wchodziłem już po schodach, na klatce dwudziestopiętrowego wieżowca W duchu dziękowałem Bogu, że blondynka nie mieszka wyżej, bo wątpię czy wszedłbym dalej niż na czwarte piętro. Dopiero teraz przypomniało mi się o tym czego dowiedziałem się dziś od pani Mirandy. Muszę porozmawiać z Maggie... Tylko jak? Nie ma szans, żebym zrobił to teraz. Nie jestem na to przygotowany. Ona zresztą też nie...
– To tutaj – wyrwał mnie z przemyśleń głos dziewczyny. Opuściłem ją na ziemię, a kiedy ujrzałem jej twarz uśmiechnąłem się ciepło. – Dziękuję Niall.
– Do usług – ukłoniłem się teatralnie, co wywołało śmiech blondynki. – Do zobaczenia? – obdarzyłem ją pytającym spojrzeniem.
– Czemu nie – wzruszyła ramionami, wyginając swoje usta w delikatny łuk ukazując przy tym dołeczki w policzkach. – Do zobaczenia – powtórzyła moje słowa, odkluczając drzwi od swojego mieszkania, kilka sekund później znikając za nimi.
Westchnąłem ciężko, obracając się na pięcie i kierując się po schodach na dół.
Jesteś pojebany, Horan! – w mojej głowie odbił się stłumiony głos Louis'a.
Masz rację, Tommo...
– Proszę, niech pani to przeczyta – zachęciłem ją, a czerwonowłosa po skinieniu głową wzięła do ręki kartkę zatapiając się w zamieszczonym na niej tekście.
Synku,
jeśli czytasz ten list to znaczy, że za życia nie zdążyłam Ci wszystkiego powiedzieć. Pamiętasz jak opowiadałam Tobie o tym jak wyjechałam razem z tatą z Irlandii do Nowego Jorku do pracy, a Ty mieszkałeś razem z babcią i dziadkiem? Miałeś wtedy zaledwie rok, a ja musiałam Cię zostawić, by poprawić sytuację finansową w naszej rodzinie. Nie było to dla mnie łatwe. Tęsknota za domem niszczyła mnie od środka. Po dwóch miesiącach zaszłam w niechcianą ciążę z twoim ojcem. Dlatego też nasz pobyt w Ameryce przedłużył się o rok. Urodziłam przesłodką córeczkę, a Twoją o dwa lata młodszą siostrę. Nazwaliśmy ją Maggie. Maggie Horan. Niestety nie stać nas było na utrzymanie kolejnej pociechy. Dlatego, gdy miała kilka tygodni oddaliśmy ją do nowojorskiego domu dziecka. Nie chcieliśmy tego. Na prawdę.. Ale warunki życiowe nie pozostawiały nam wyboru.
Przepraszam, że dowiadujesz się o tym w ten sposób, ale nie mieliśmy z tatą odwagi Tobie powiedzieć prawdy. Tym bardziej, że często powtarzałeś, że chciałbyś mieć młodszą siostrę, którą byś się opiekował i chronił. Teraz już wiesz, że ją masz. W kopercie znajduje się zdjęcie małej Maggie, a na jej odwrocie potrzebne dane, gdybyś chciał ją odnaleźć.
Przepraszam jeszcze raz. Wiem, że postąpiliśmy źle nie mówiąc Ci o tym wcześniej, ale mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz..
Na zawsze kochająca i obserwująca Cię z góry,
Mama.
Treść tego listu znałem dosłownie na pamięć. Analizowałem go tak wiele razy... To dla Maggie wyjechałem z Londynu po ukończeniu liceum, by tylko ją odnaleźć. Po roku czasu zacząłem już tracić nadzieję, aż w końcu kilka dni temu ją spotkałem. To znaczy mam nadzieję, że to ona...
Spojrzałem na panią Mirandę, która z rozszerzonymi oczyma czytała tekst. Gdy go skończyła, bez słowa wzięła do ręki zdjęcie, a gdy ujrzała co na nim jest uśmiechnęła się lekko, kilka sekund później
przenosząc wzrok na mnie. Już chciała coś powiedzieć, ale z kieszeni wyciągnąłem kolejną fotografię, która przedstawiała grupę Maggie z Broadway Dance Center. Skąd ją miałem? Oczywiście od Zayn'a. Położyłem zdjęcie na blacie przysuwając go w stronę stronę kobiety.
– Czy to ona? – spytałem, wskazując na szeroko uśmiechniętą blondynkę ze zdjęcia. Czerwonowłosa rzuciła na nią spojrzeniem, kiwając głową z niedowierzaniem.
– Niesamowite – wydusiła, uważnie mi się przyglądając. – Nigdy nie sądziłam, ze Meg odnajdzie kogoś z rodziny.
– A ja traciłem nadzieję, że uda mi się ją kiedykolwiek poznać – odparłem, wzdychając głośno. – Gdy ją pierwszy raz spotkałem wydała się dziwnie znajoma. Coś we mnie drgnęło, ale wolałem się upewnić. Kiedy mi się przedstawiła zatkało mnie. Nie mogłem w to uwierzyć.
– Teraz już masz stuprocentowe potwierdzenie, że odnalazłeś młodszą siostrę – wtrąciła, a ja uśmiechnąłem się na znak zgody. – Wiesz już, jak to jej powiedzieć?
– Nie, ale postaram się coś wymyślić.
– Nie pozostało mi nic innego, tylko życzyć tobie powodzenia...
– Niall – przedstawiłem się.
– W takim razie powodzenia, Niall – powiedziała, uśmiechając się ciepło w moją stronę.
– Dziękuję – odparłem, wstając z krzesła. – Mogę panią o coś prosić? Chciałbym, żeby moja wizyta tutaj została między nami – wyjaśniłem, a kobieta potrząsnęła kilkakrotnie głową w górę i w dół. – Dziękuję, do widzenia – pożegnałem się, opuszczając pomieszczenie.
Westchnąłem głośno schodząc po schodach, nie powstrzymując uśmiechu, który wtargnął na moją twarz. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Dla mnie ta cała sytuacja wygląda jak fabuła hollywoodzkiego filmu i w dodatku to ja gram w nim główną rolę. Jednak to nie jest obecnie najważniejsze. Teraz muszę wymyślić sposób, jak powiedzieć o tym Maggie. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie wiem, jak przyjmie informacje o tym, że jestem jej bratem. Czy mi uwierzy? Ucieszy się? A może będzie wściekła?...
Opuściłem budynek domu dziecka, kierując się do auta stojącego przy krawężniku. Nacisnąłem klamkę, siadając na miejscu kierowcy. Wciągnąłem, a po chwili wypuściłem powietrze, opierając czoło o kierownicę. Czułem, że jestem bacznie obserwowany przez dwójkę moich przyjaciół, którzy uparli się ze mną pojechać. Nie odzywali się. Wytrwale czekali aż sam zdecyduję się na rozmowę.
– Odnalazłem siostrę – mruknąłem, nie podnosząc głowy z "oparcia".
– Czy to Maggie? – rozpoznałem zachrypnięty głos Harry'ego. W odpowiedzi usłyszeli coś w stylu niewyraźnego "mhm". – Nie cieszysz się? – spytał zdziwiony, po chwili ciszy. Mógłbym przysiąc, że ta dwójka wymieniła ze sobą zmieszane spojrzenia.
– Po prostu nie mogę w to uwierzyć – powiedziałem, podnosząc głowę z kierownicy. – Jak ja jej to powiem? – pisnąłem, a samochodzie rozległy się zrezygnowane westchnięcia.
– Udało ci się odnaleźć siostrę, a ty zamiast się cieszyć martwisz się o to, jak jej to powiesz?! – oburzył się Louis. – Jesteś pojebany, Horan – stwierdził, kiwając z niedowierzaniem głową.
– Dzięki – mruknąłem, a po chwili wszyscy prychnęliśmy śmiechem. To jest właśnie najlepsze w posiadaniu przyjaciół. Nie ważne w jakiej sytuacji byśmy byli, zawsze znajdzie się ktoś kto rozładuje napięcie mówiąc coś głupiego lub kompletnie bez sensu. W dodatku Louis ma rację. Powinienem się cieszyć, że moje przypuszczenia okazały się słuszne. Nigdy bym nie pomyślał, że cierpliwość w końcu się opłaci... – Macie rację – przyznałem, gdy się uspokoiliśmy.
– Wiem – odparli jednogłośnie, na co znowu zachichotali pod nosem.
– Dobra, możecie już iść do studia, bo muszę już jechać po Maggie – oznajmiłem, a oni przytaknęli, otwierając drzwi samochodu. – Nie szalejcie tylko z tymi dziarami! – rzuciłem, nakładając ray bany na nos.
– Wytatuuję sobie twoją podobiznę na pośladku. Co ty na to? – mam nadzieję, że zażartował Harry.
– Świetnie! – zaśmiałem się, przekręcając kluczyk w stacyjce, a kiedy drzwi zostały zamknięte ruszyłem z miejsca w kierunku Broadway Dance Center.
Przez całą drogę zastanawiałem się, jak powiedzieć Meg o tym, że jest moją siostrą. Zdecydowanie będę musiał uważać na słowa, by nie palnąć czegoś głupiego. Boję się, że zapomnę o jakimś kluczowym fakcie i dziewczyna uzna mnie za nienormalnego, albo chorego psychicznie. Kurde. Dawno tak cholernie się nie przejmowałem. Ostatnim razem było tak przed maturą oraz przed przemową na pogrzebie mamy... Nienawidzę tego uczucia, to jest pewne.
Zajechałem pod budynek szkoły, akurat jak jego uczniowie wychodzili przez szklane drzwi. Wytężyłem wzrok szukając w grupce osób Maggie. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy napotkałem chudą blondynkę, która ze skupieniem szła się w kierunku mojego samochodu, kilka sekund później znajdując się obok mnie na miejscu pasażera.
– Niall, bardzo cię przepraszam, ale kompletnie zapomniałam, że mam dzisiaj zajęcia z dzieciakami – powiedziała na wejściu z wyraźną skruchą. – Możemy przełożyć nasze spotkanie? – spytała.
– Nic nie szkodzi. Zgadamy się innym razem – odparłem pośpiesznie, wymuszając uśmiech. – Mogę chociaż ciebie podwieźć? – spojrzałem na dziewczynę, która niepewnie skinęła głową.
Kiedy podała mi adres, odpaliłem silnik ruszając z miejsca. Zdziwiło mnie to, że podała namiary swojego miejsca zamieszkania. Jednak po chwili wyjaśniła mi, że sala na której odbywają się zajęcia, znajduje się w budynku obok wieżowca w którym mieszka. Muszę przyznać, że Maggie miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. To znaczy porównując moje wcześniejsze spotkania z nią, to dzisiaj niemal tryskała energią. Bum! Pierwsza wspólna cecha, którą udało mi się miedzy nami zauważyć. Co to takiego? Charakterystyczne marszczenie nosa podczas śmiechu. Miała tak nasza mama, ja i jak się teraz okazało Maggie. Niesamowite...
Chwila w towarzystwie siostry nie potrwała jednak długo, bo zajechaliśmy na parking przy granatowym budynku, w którym znajdowało się miejsce spotkań Maggie z dziećmi. Cokolwiek to znaczy.
– Czego właściwie uczysz na tych zajęciach? – spytałem, spoglądając na blondynkę.
– Tańczyć – wzruszyła ramionami. – Dzięki temu stać mnie na Broadway Dance Center – dodała, a ja odruchowo skinąłem głową. – Jeśli chcesz, to możesz pójść ze mną. Mam tam czajnik, więc dostaniesz swoją obiecaną herbatę – uśmiechnęła się złośliwie.
– Jasne. Czemu nie – zgodziłem się, na co Meg odpięła pasy i wyszła na zewnątrz. Poszedłem w jej ślady, a po zakluczeniu samochodu skierowałem się za dziewczyną do środka budynku.
Znaleźliśmy się w krótkim korytarzu, który prowadził do kolejnego pomieszczenia. Kilka sekund później okazało się, że była to dość duża sala baletowa o ciemnych, drewnianych podłogach, łososiowych ścianach, gdzie jedna z nich była pokryta ogromnych lustrem. Moją szczególną uwagę przyciągnęły duże głośniki wiszące w czterech rogach sali. Przy jednym kącie stał stolik z wieżą, ulotkami, dziennikiem, dwoma kubkami i... czajnikiem! Uśmiechnąłem się pod nosem, kiwając głową z niedowierzaniem. Szczerze mówiąc, to myślałem, że z tą herbatą to tylko żart.
Zauważyłem jak Maggie podchodzi do opisywanego wcześniej miejsca, nalewając do imbryku wody z butelki, po chwili włączając urządzenie.
– Zwykła, malinowa, czy melisa? – spytała, zerkając na mnie.
– Malinowa – odparłem bez zastanowienia. – Hej! Czy melisa nie jest przypadkiem na uspokojenie? – zaśmiałem się pod nosem.
– Pracuję z dziećmi, Niall – przewróciła teatralnie oczami. – One siłą rzeczy potrafią czasem zdenerwować człowieka – dodała, a ja uniosłem dłonie do góry w geście obronnym.
Chciałem coś powiedzieć, ale w tej samej chwili do pomieszczenia weszła grupka na moje oko jedenastolatków.
– Cześć Maggie – przywitali nierówno swoją nauczycielkę. – Kto to? – spytał jakiś chłopczyk wskazując na mnie palcem.
– Nie pokazuje się palcami, ciołku! – skarciła go stojąca obok niego dziewczynka, która delikatnie walnęła go wewnętrzną częścią dłoni w rękę.
– Cześć brzdące – zaśmiała się Meg. – To jest mój znajomy Niall. Jeśli nie macie nic przeciwko posiedzi dzisiaj u was na zajęciach – wytłumaczyła. Kiedy padło moje imię odruchowo pomachałem w ich stronę. Dzieciaki tylko uśmiechnęły się szeroko, po czym podeszły do ławki stojącej po przeciwnej stronie lustra, by odłożyć swoje plecaki i przygotować się do zajęć.
– Urocze – powiedziałem cicho do blondynki.
– Nie mów tego dla nich, bo się na ciebie obrażą – szepnęła, po czym wskazała ręką bym usiadł na krześle przy stoliku. – Dobra wariaty, chodźcie już! Mamy dużo roboty i musimy część z tego zrobić dzisiaj! – krzyknęła donośnie, podłączając telefon do sprzętu grającego. Po chwili z głośników zaczęły się ulatniać pierwsze dźwięki piosenki.
*
Popijając już dość zimną herbatę obserwowałem, jak Maggie uczy swoich podopiecznych nowej choreografii. Podziwiam ją za pomysłowość jaką dzisiaj się wykazuje. Od Zayn'a i Danielle wiem, że wymyślenie nowych kroków oraz ustawień zajmuje sporo czasu i nerwów. Tym czasem stojąca przede mną
pani Horan wygląda jakby przychodziło jej to z ogromną łatwością. Te wszystkie przejścia, zwolnione tępa... Niesamowite, że większość tego wszystkiego wymyślone jest na poczekaniu.
– Na dzisiaj to wszystko – oznajmiła głośno Maggie. – Proszę was poćwiczcie nowe kroki w domu, żeby na następne zajęcia tylko to powtórzyć i zacząć kolejną choreografię. Pamiętajcie, że zawody już za miesiąc! – dodała, na co grupka dzieciaków przytaknęła, po czym powolnym krokiem skierowali się do ławki.
Moja siostra za to w momencie znalazła się obok mnie, biorąc szklankę z zaparzoną dwie godziny temu herbatą, wypijając ją za jednym zamachem. Zaśmiałem się w głos, na ten widok przypominając sobie, że sam często mam taki zwyczaj.
– Mów co chcesz, ale schłodzona smakuje najlepiej – mruknęła, odstawiając kubek na stolik. – Zanudziłeś się co? – popatrzyła na mnie zmartwiona.
– Nie. Wręcz przeciwnie! – zaprzeczyłem, przez co zostałem obdarowany badawczym spojrzeniem.
– Nie wierzę ci – rzuciła.
– A to już twój problem, Maggie – odgryzłem się, wzruszając ramionami. Blondynka w odpowiedzi tylko przewróciła oczami, zarzucając na ramiona swoją bluzę oraz zgarniając z podłogi torbę, jednocześnie dając mi sygnał, że musimy się zbierać. Wstałem z krzesła, przeciągając się, a następnie gdy wszyscy podopieczni Maggie opuścili salę, sami udaliśmy się do wyjścia na zewnątrz. – Zaproponowałbym tobie podwózkę, ale nie wiem czy się opłaca – zażartowałem przerywając ciszę między nami.
– Możesz mi zafundować transport na trzecie piętro, bo winda się zepsuła – odparła, uśmiechając się szeroko. Nie spodziewała się jednak, że podejmę się wyznaczonego przez nią wyzwania, więc gdy przerzuciłem ją przez ramię, kierując się w stronę wieżowca, pisnęła zaskoczona. Nie zważając na jej zmieszanie tą sytuacją, twardo szedłem w stronę szklanych, dwustronnych drzwi budynku. – Co ty
do cholery wyprawiasz?! – spytała podniośle.
– Chciałaś podwózki na trzecie piętro? To teraz siedź cicho i podziwiaj widoki – nakazałem, ledwie powstrzymując śmiech. Ku mojemu zdziwieniu nie dostałem żadnej odpowiedzi. Poczułem tylko, jak
łokcie Maggie opierają się o moje plecy i mógłbym przysiąc, że w tym samym momencie przewróciła oczami.
Nim się obejrzałem wchodziłem już po schodach, na klatce dwudziestopiętrowego wieżowca W duchu dziękowałem Bogu, że blondynka nie mieszka wyżej, bo wątpię czy wszedłbym dalej niż na czwarte piętro. Dopiero teraz przypomniało mi się o tym czego dowiedziałem się dziś od pani Mirandy. Muszę porozmawiać z Maggie... Tylko jak? Nie ma szans, żebym zrobił to teraz. Nie jestem na to przygotowany. Ona zresztą też nie...
– To tutaj – wyrwał mnie z przemyśleń głos dziewczyny. Opuściłem ją na ziemię, a kiedy ujrzałem jej twarz uśmiechnąłem się ciepło. – Dziękuję Niall.
– Do usług – ukłoniłem się teatralnie, co wywołało śmiech blondynki. – Do zobaczenia? – obdarzyłem ją pytającym spojrzeniem.
– Czemu nie – wzruszyła ramionami, wyginając swoje usta w delikatny łuk ukazując przy tym dołeczki w policzkach. – Do zobaczenia – powtórzyła moje słowa, odkluczając drzwi od swojego mieszkania, kilka sekund później znikając za nimi.
Westchnąłem ciężko, obracając się na pięcie i kierując się po schodach na dół.
Jesteś pojebany, Horan! – w mojej głowie odbił się stłumiony głos Louis'a.
Masz rację, Tommo...
Napiszę wam tylko tyle, że jestem wykończona tym całym zapierdolem.
Przepraszam was, za opóźnienia jeśli chodzi o szósty rozdział. Opinię co do niego zostawiam wam.
Macie jakieś pytania do mnie lub bohaterów?
Pozdrawiam,
eM's xxx
Jestem ciekawa jak zareaguje Maggie na wiadomość że Niall jest jej bratem. Rozdział świetny ale tak jest zawsze no i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJAKIE TO PIĘKNE ♥
OdpowiedzUsuńczekam nn <3
Całujee Lolaa ;*
ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWEGO BLOGa ;*
Krótki, zajebisty, ciekawy ♥
OdpowiedzUsuńBoję się, że Meg's się zakocha! O.O
W końcu się doczekałam! Mam nadzieję, że nie wkurzyłam cię za bardzo tym wiecznym truciem dupy o rozdział ale zrozum. Kocham twoją twórczośc i trudno mi tak długo wyczekiwac kolejnych nowych rozdziałów. Paranoja, chyba powinnam się leczyc, zaciagnąc jakiejś porady u specjalistów czy coś.
OdpowiedzUsuńCo do dzisijeszego rozdziału to muszę ci się przyznac, że jest na prawdę świetny i jestem na siebie wściekła a zarazem zazdroszczę ci, że nie potrafię pisac tak jak ty.. Na prawdę, to przytłaczające. Jesteś świetna, że aż ci zazdroszczę, a to przecież grzech. Nie ważne. Jebac to. Jesteś najlepsza i kocham cię za to co piszesz, jak piszesz i o czym piszesz. Uwielbiam cię, za wszystko. Dziękuję. I <3 U
właśnie twoje "trucie dupy", jak to nazwałaś, motywowało mnie do pisania, bo wiedziałam, że ktoś wyczekuje nowego rozdziału tutaj! od razu mówię, że nie pozwalam tobie się leczyć, bo nasze rozmowy na gadu nie będą już takie fajne, bez pozytywnego pierdolnięcia jakie nam zawsze towarzyszy, haha! ja ciebie również uwielbiam i dziękuję ci, za wszelkie wsparcie, które zawsze cholernie mnie podbudowuje ♥
UsuńAwww. kocham to! Uwielbiam ten rozdział <3 Jestem bardzo ciekawa, jak Niall powie Maggie ,że jest jej bratem.. Zapowiada się bardzo ciekawie^^ Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńAha i jeszcze raz, się spytam ..czy mogłabyś mnie informować na TT o nowych rozdziałach? Jak tak to .. @MrsStylinsson
bardzo mi przykro, ale zazwyczaj nie mam czasu, albo zapominam o informowaniu o nowych rozdziałach. mam nadzieję, że mi to wybaczysz :)
Usuńtak sobie czytam i mam łzy w oczach, nawet sama nie wiem dlaczego. cały czas wierzyłam, że Niall nie wie, że ona jest jego siostrą, a tu nagle rozdział z jego perspektywy i okazuje się, że jest świadomy tego wszystkiego. sama mam wiele rodzeństwa o którym nie wiem i ostatnio jednego swojego brata jakby poznałam i powiem szczerze, że zbyt szczęśliwie nie zareagowałam na tą wiadomość, ale ciekawi mnie jak to będzie z Maggie. wreszcie mamy Louisa i Harry'ego, zbyt wiele na razie nie wnieśli ale miło, że się pojawili. bardzo lubię twoją twórczość i zostało mi tylko czekać na następny przecudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuń+ u mnie w okresie majówki pojawiły się aż dwa nowe rozdziały i serdecznie na nie zapraszam
Alison ♥
przyznam, że to co napisałaś o swoim rodzeństwie poruszyło mnie konkretnie. przez ponad dwie godziny siedziałam zastanawiając się nad twoimi słowami. nie wiem jakie to jest uczucie, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, ale dałaś mi powody do ogólnego rozmyślania. dziękuję za wszystkie twoje opinie, jakie tu zostawiłaś, one dla mnie naprawdę wiele znaczą :)
Usuńciekawe jak Niall powie Maggie że jest jego siostrą, i jak ona zareaguje...
OdpowiedzUsuńteraz będę o tym myśleć tak długo aż dodasz nn. a wiesz kiedy będzie nowość?
czekam na ciąg dalszy Ross
Postaram się dodać jakoś w środę/czwartek, ale nie obiecuję
UsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny.Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty! Przepraszam, że taki krótki, ale muszę nadrobić całe 5 dni i się śpieszę. Czekam wiec na następny bo jestem ciekawa jak zareaguje na wiadomość że Niall jest jej bratem. Mam cichą nadzieję że się ucieszy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę podziwiam to jak piszesz! Mam tylko nadzieję,że już w kolejnym rozdziale Meg dowie się od Niall'a,że jest jego siostrą bo jak będzie się to tak ciągnąć to kto wie czy ona się w nim nie zakocha :( + nie wiem czemu, ale strasznie podoba mi się relacja Zayn'a i Meg, jakoś bardzo bym chciała by byli ze sobą! Pozdrawiaaaam <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;) Cieszę się że wreszcie przedstawiłaś nam perspektywę Nialla i rozwiałaś wszelkie moje wątpliwości ;) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPS: Nie mogę doczekać się aż Niall powie jej prawdę... chyba że któryś z chłopaków wygada się wcześniej przez przypadek.
z tym całym wyznaniem prawdy, będzie jeszcze ciężej niż się komukolwiek wyobraża. a od kogo Maggie się o tym dowie? wszystko w swoim czasie :)
UsuńZajebisty rozdzał i OMG. Jak ty wpadasz na to wszystko? Gratuluję pomysłowości.Pozdrawiam i Kocham... <3
OdpowiedzUsuńMatko boska jak mnie tu dawnooo nie było :cc. Witam cię bardzo serdecznie eM <3. To ja Liv ♥.
OdpowiedzUsuńNadrabiam rozdziały, na szczęście tylko 5. NA jutro wszystko muszę mieć przeczytane.
Na początku mnie zaciekawił ale kiedy zaniedbuję swojego bloga jednocześnie robiąc to samo z czytaniem i tak dalej...
Nie wiem czy wiesz ale zawiesiłam swojego bloga :c. Niestety... Ale ruszam z nowym opowiadaniem, które mam nadzieję, że zainteresuję innych swoją fabułą tak jak poprzedni oraz doprowadzę go do końca. Zapraszam cię oczywiście na niego http://everything-could-happen.blogspot.com/
Pozdrawiam jeszcze raz i życzę powodzenia w pisaniu bloga :)
ooo proszę, kto się odezwał! :) tak wiem, że zawiesiłaś swojego bloga oraz, że założyłaś nowego, z którym obiecuję, że dzisiejszego wieczoru się zapoznam :)
UsuńSwietne <3
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie ciekawi jak Maggie zareaguje na to ze jej bratem jest Niall. Mam nadzieje ze nie zerwie z nim tak jakby kontaktow xD :)
Weny Ci zycze :*
świetnie ,jestem tak jak osoba u góry zaciekawiona jak Maggie za reaguję na to że ma brata .Bardzo fajna fabuła ,nie ciągle o miłości tylko o tańcu itd .Czekam nn
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dawno mnie tu nie było, ale właśnie nadrobiłam zaległości i jak zwykle - nie zawiodłam się. Strasznie podoba mi się ta historia, jest nieprzeciętna i zaciekawia. Ponadto nie jest banalna i w sumie nawet jakby nie była o 1D, chętnie bym brnęła dalej w fabułę. Ciekawe jak dalej potoczy się wątek rodzeństwa, z którego dopiero jedna osoba wie o jego istnieniu oraz co będzie dalej z Zayn'em, a może i resztą chłopaków? A co z samą Maggie? Jej postać jej niebanalna, choć nieufna do innych, to ma swoje zdanie i dąży do zrealizowania swoich celów, to bardzo mi się w niej podoba. Jest stanowcza i wie, czego chce. Lajk, lajk, lajk.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i więcej.
Pozdrawiam,
@xx_adeline
the-boy-from-my-dreams-1d.blogspot.com
Na samym początku bardzo Cię przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale w końcu odzyskałam naprawionego laptopa, dzięki czemu mogę sobie w zaciszu swojego pokoju na spokojnie przeczytać to, co napisałaś. Tak więc rozdział jak zwykle świetny! Z rozdziału na rozdział, stajesz się coraz lepsza i oby tak dalej. W końcu pojawili się Louis i Harry! Jestem z tego ogromnie zadowolona! Ja również jak inne Twoje czytelniczki jestem zaciekawiona jak Meggie zareaguje, że jej bratem jest Niall. Tak mi się wydaje, że na pewno nie przyjmie tego spokojnie, no bo w końcu kto by tak zrobił? Życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuń